Dlaczego zawartość naszej szafy przypomina czasem hierarchię społeczną z liceum? Na górze królują ekskluzywne marki haute couture, które widujemy na czerwonych dywanach, w środku umiejscowiły się marki premium, które marzą o wielkości i pokazują pazur w kampaniach reklamowych, a na dole – nasze niezawodne sieciówki, które codziennie ratują nas z modowych opresji. Witamy w modowym castingu – czas poznać piramidę marek modowych, czyli ranking brandów, które ubierają świat od stóp do głów (i torebek!).

Haute Couture – szczyt mody i bankowego salda

Na samym szczycie znajdziemy marki, które są jak królowie i królowe w tej całej modowej monarchii. Chanel, Dior, Valentino, Givenchy – te nazwy są jak komendy dla fashionistek, które bez zająknięcia wyłożą równowartość używanego samochodu na ręcznie wyszywaną sukienkę. Haute couture nie jest dla każdego – to raczej pokaz siły kreatywności i zasobności portfela. Jeśli kiedyś zobaczycie kobietę w garniturze Chanel na zakupach w warzywniaku – to albo pomyliła plan zdjęciowy z Biedronką, albo właśnie wróciła z Paryża.

Marki premium – złoty środek piramidy (i ambicji)

Odrobinę niżej, ale nadal z klasą, lądujemy w strefie premium. Tutaj panują takie tuzy jak Michael Kors, Hugo Boss, Massimo Dutti, Kate Spade czy AllSaints. Marki te nie oferują jeszcze sukienek podszywanych złotem, ale za to tworzą ubrania na tyle luksusowe, by można je było dumnie nosić do pracy, a na tyle przystępne, by nie trzeba było sprzedać nerki. To marki, które aspirują do high fashion, ale jednocześnie bardzo chętnie widują się z nami w centrach handlowych. Można powiedzieć, że to grzeczna, dobrze wychowana klasa średnia modowego społeczeństwa.

Sieciówki – modowa demokracja i szybka satysfakcja

Na samym dole piramidy rywalizują ze sobą marki typu Zara, H&M, Reserved, Stradivarius czy Bershka. To armia fast fashion, czyli szybkiej mody, która błyskawicznie reaguje na trendy z wybiegów i równie błyskawicznie się z nich wypłukuje po jednym praniu. Ale umówmy się: wszyscy tu byliśmy, jesteśmy, i pewnie jeszcze wrócimy. Sieciówki to dom mody (czasem bez mody, ale za to z domowym budżetem) dla każdego, kto chce wyglądać trendy, nie bankrutując przy tym przed wypłatą. Dzięki nim nasi Instagramowi followersi myślą, że kupujemy u stylisty, a nie na wyprzedaży.

Marki streetwearowe – buntownicy z wyboru

Gdzieś pomiędzy, z boku, a czasami wysoko nad mainstreamem, unoszą się marki streetwearowe. Supreme, Off-White, A Bathing Ape, Stüssy – to te brandy, które zamiast domów mody mają swój hype, a zamiast pokazów organizują dropy. Ich klientami są głównie młodzi, modowo oświeceni, gotowi spać pod sklepem (lub komputerem), by zdobyć limitowaną bluzę z logotypem wielkości małego miasta. Streetwear może być równie luksusowy co haute couture, tylko zamiast tiulu mamy bawełnę, a zamiast elegancji – autentyczny luz i kultowy oversize.

Modowa piramida w praktyce – czy naprawdę musimy wybierać stronę?

Piramida marek modowych nie jest tylko ciekawostką – to też sposób, w jaki branża mody porządkuje swoje uniwersum. Ale moda to nie klasztor – tu można (a nawet trzeba!) lawirować między poziomami. Noszenie płaszcza z Zarą na sukience Valentino to już nie faux-pas – to świadoma stylizacja. W czasach, gdy liczy się miks i indywidualizm, każdy poziom piramidy ma coś do zaoferowania. A umiejętność miksowania taniego z drogim to dziś nowa definicja stylu.

Podsumowując, świat mody funkcjonuje jak dobrze zorganizowana piramida marek modowych – od demokratycznych sieciówek przez ambitne brandy premium aż po ekskluzywne domy mody. Każdy ze szczebli ma swoje wady, uroki i fanów. A najlepsze w tym wszystkim? Że nikt nie każe nam się zadeklarować na całe życie – dziś możesz być królową second-handów, jutro księżniczką w Pradzie, a pojutrze znowu podbić świat w t-shircie z sieciówki. Moda nie ma jednego dna, ale za to ma wiele szczytów – i to od Ciebie zależy, który chcesz zdobyć.